piątek, 13 lipca 2012

37. M. J. Scott - Paleta Mistrza

foto: M.J.Scott
Dzwoneczki na szyjach kóz zwinnie przeskakujących ze skały na skałę i cykady oraz szum fal dobijających do skał to jedyne dźwięki jakie tu słychać. To piękne, dzikie miejsce i fantastycznie, że jeszcze są takie dziwy na świecie. To  znowu Kastos. 
Sprawdziłam w innych (innych od Roda Heikella) źródłach, okazuje się, że obecnie na stałe zamieszkuje tę wyspę 69 osób. 


Kozy są umaszczone rozmaicie. Są całkiem czarne, niektóre łaciate jak krówki, są też beżowe, inne prawie białe jak albinosy. W takim stadzie, zdaje się, jest pewna hierarchia, bowiem niektóre osobniki nie odważają się wejść w bezpośrednią bliskość miejsca, gdzie przebywa, jak rozumiem, osobnik wyższy rangą. Może wiekiem, nie wiem. Przyjemnie jest obserwować jak idą sobie spokojnie, nóżka za nóżką, od czasu do czasu stając na tylnych nogach wspinają się do drzewka oliwkowego i obżerają listki. Są bardzo zwinne, ale nigdzie im się nie spieszy, przesuwają się więc leniwie z lewej strony wybrzeża na prawo, pomalutku, podzwaniając przyjemnie. Oglądamy taki film, zupełnie jak na kanale Discovery, tylko bez lektora.
foto: M.J.Scott


Tę idyllę przerwała nam potrzeba Kota. Kot mianowicie potrzebuje lotniska. Wobec tego niespiesznie, jak te leniwie kózki, udajemy się na północ w kierunku Corfu, tym razem wzdłuż wybrzeża. Odkrywamy piękno natury. Klify mieniące się najróżnieszymi barwami schodzą pionowo do morza. Feeria barw! 



Alabastrowy, bananowy, beżowy, biały, brunatny, ceglasty, perłoworóżowy, brzoskwiniowy, cynamonowy, czekoladowy, gołębi, grafitowy, hebanowy, herbaciany, koralowy, kakaowy, koniakowy, pomarańczowy, kasztanowy, mahoniowy, marengo, miedziany, siena, ochra, miodowy, śmietankowy, bursztynowy i piwny.


A na tym wszystkim rosną zielone, berylowe, groszkowe, malachitowe, jaśminowe, koloru khaki, limonkowe, malachitowe, o bladej zieleni, ciemnej zieleni, soczystej zieleni drzewa, drzewka i porosty. Wyrastają bezpośrednio ze skał, mocne, wyprostowane, dumne. I pod tym kolorowym pięknem połyskuje następna paleta: atramentowy, błękit pruski, chabrowy, cyjanowy, cyklamenowy, feldgrau, magenta, gołębi, błękit królewski, lazurowy, lapis-lazuli, fiołkowy, indygo, liliowy, grafitowy i wiele innych odcieni i mieszanek sporządzonych z dodatkiem słońca i cieni



Podobne emocje powodowały nami, gdy oglądaliśmy wybrzeże Amalfi we Włoszech, wprawdzie oba obrazy z innych bajek, nie można więc ich porównać, ale radość i uczta dla oczu taka sama.

Mijamy różne zatoki, jedna od drugiej piękniejsza, trudno się zdecydować. Osiołkowi w żłoby  dali......to właśnie ten przypadek. W końcu decydujemy się zakotwiczyć w miejscu, które kiedyś wskazali nam Sue i Alan, jako jedno z piękniejszych. Stoimy. Śpimy. Ale ta poprzednia zatoka była taka piękna. Ta myśl nie daje jakoś spokoju, więc rano, zaraz po kawce, jazda. Two rock bay. Naprawdę piękna. Otoczona klifami i maleńkimi, urokliwymi plażami, woda z piaseczkiem na dnie ma przepiękny, błyszczący, niebieski kolor. Zameldowaliśmy się tam tuż po dziewiątej i ze zdziwieniem spostrzegliśmy, że kilka jachtów wyraźnie zbiera się do drogi. To miło, myślimy, więcej miejsca będzie. Mamy już miejscówkę, więc po pierwsze kąpiel, potem rozglądamy się po okolicy. Na klif dojeżdża się samochodem, potem można zejść na jedną z plaż, co uczyniło już parę osób i teraz zażywają kąpieli w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Na kotwicowisku tylko my i jeszcze jeden statek z banderą U.K., starsi państwo. Jeszcze nie wiemy, że głusi. Szczęśliwi jak dzieci z powodu takiej cudnej miejscówki nakrywany stół do pysznego śniadanka....aż tu nagle jak nie huknie! Potworny hałas ogarnął całą zatokę i odebrał zdolność racjonalnego myślenia w jednej chwili! Parę minut minęło zanim zorientowaliśmy się, że to generator na lądzie ruszył z impetem, taki bardzo głośny, stary typ, chłodzony powietrzem. Horror! Lornetujemy. Oczywiście, na klifie, przy parkingu jakaś wstrętna buda, z paroma stolikami, potwornym bałaganem dookoła udaje Tavernę, potrzebuje więc prądu, to sobie go robi. Naszym zdaniem takie działania powinny być absolutnie zakazane. 
No i wszystko jasne; jachty się zwinęły przed dziesiątą, bo załogi doskonale wiedziały że od dziesiątej do ósmej nie da się tu stać, sąsiedzi muszą być głusi, bo inaczej musieliby zmienić na dzień miejsce. 
My zmieniamy. Zdecydowanie. Następna, równie piękna, nie jest wprawdzie dobra na noc, bo zbyt otwarta, ale na parę godzin jest w porządku. No i nie słychać generatora! Wieczorem spokojnie wracamy do Two Rock Bay, w nadziei na piękną, spokojną noc. No cóż..... Noc była duszna, gorące powietrze stało w miejscu, a martwa fala wchodząca do zatoki ustawiała nasz statek akurat w poprzek. Nawet nie chcę myśleć o tych osobnikach, którym się wydaje, że buja nawet w Marinie. Trzeba będzie odespać podczas sjesty.
A kiedy już odeśpimy, doniesieniemy co dalej.

MiJ Scott

C.d.n.
foto: M.J.Scott



foto: M.J.Scott

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz