Skoro Turcja się nie udała to
trzeba mieć plan B.
Sporady Północne! Archipelag
położony na północnym zachodzie Grecji, ponoć piękne wyspy, mało uczęszczane
turystycznie, no i Morski Park Narodowy. A do tego mało wieje, a jak porównać z
Cykladami, to właściwie wcale nie wieje.
Jest tylko jeden malutki
problem: jak się tam dostać? Kierunek jest słuszny - północno-zachodni, dokładnie
stamtąd wieje Meltemi. Wieje dzień i noc, a potem następny i następny. Przerwy
są bardzo króciutkie, kilkugodzinne. Bierzemy więc mapy i kombinujemy. Gdyby było
jakieś "okno" pogodowe można by posuwać się na zachód aż do kanału między
stałym lądem, a wyspą Evvoia, potem na północ kanałem, około 90 mil i rzut
beretem na Sporady. W kanale oczywiście wieje również, ale to nam nie
przeszkadza, za to nie ma fali.
Druga opcja planu B to płynąć
na północ wzdłuż wybrzeża tureckiego, a potem na zachód zwiedzając po drodze półwysep
Khalkidhiki, albo Akti, gdzie nie wpuszczają kobiet oraz nawet zwierząt rodzaju
żeńskiego. Republika Mnichów. Statek z kobietą na pokładzie (jak ja) nie może
się zbliżyć do lądu na mniej niż milę. Ron ma farta że jest chłopcem. Ja zostanę
na statku, a chłopcy pójdą na spacerek.
Piękna jest też Marina w
Thessalonikach, bo tuż przy piaszczystej plaży. Ron mógłby sam sobie chodzić na
plażę (hahaha).
No tak, ale to okropnie
daleko, a po drodze za wiele tych miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić to
nie ma.
Wracamy do pierwszej opcji: będziemy
przcinać Egejskie pod wiatr i falę (!)
Patmos |
W tym celu udaliśmy się
najpierw na wyspę Leros, a następnie na Patmos. Piękna ta wyspa należy już do
Archipelagu Cykladów, według jednych, według innych to najbardziej na północ
wysunięta wyspa Archipelagu Dodecanese. Słynie z Monasteru Św, Jana, który,
wielki, wznosi się na okazałym wzgórzu. Zbudowany z szarego kamienia wyraźnie
kontrastuje z osiedlami białych, sześciennych domów. Wyspa jest brązowa o
bardzo ciekawej linii brzegowej, sprawia wrażenie bardzo uporządkowanej i
schludnej. Nawet porcik wygląda ciekawie, ale nie stanęliśmy tam, ponieważ
wiemy, że w czasie gdy wieje Meltemi chodzą tam potężne szkwały, wiatry
spadowe. Poza tym nie mają prądu przy kei i jest duży ruch promów, które przywożą
turystów na zwiedzanie Monasteru.
Stanęliśmy na noc w uroczej
dzikiej zatoce o nazwie Agriolivadhiou. Spaliśmy dobrze. Wcześnie rano,
sprawdzanie meteo, bo wczoraj wydawało się, że dziś właśnie będzie
"okno" na przejście do Mikonos. To byłby już duży skok, połowa drogi
do kanału. Na Mikonos przeczekamy, pozwiedzamy, a potem popłyniemy następnym
rzutem do kanału. Brzmi nieźle, co? Jest okno. Wychodzimy. Do cypla Patmos
idzie nieźle, potem coraz gorzej. Fala niby niewielka, ale rzuca nami we
wszystkie strony, huk potworny, fala wali w burty, rozbija się o dziób wdzierając
się na pokład, szyby zalane, w szafkach wszystko się przewala. Ron drży ze
strachu, nie może sobie znaleźć miejsca, na rączkach też nie chce być. Patrzę
na niego i mam wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał. Po godzinie poddajemy się,
wracamy. W zatoce Groikou jakby nigdy nic; przyjemna bryza, spokój, cisza. Jak
to przed burzą, bo dziś wieczorem znowu da popalić. Kapitan wrócił do żywych,
przeszliśmy się po lądzie, teraz odsypia ten okropny stres.
Tak więc znowu okazało się, że
nie wygrasz z Naturą. Nie ma przejścia na północ o tej porze roku. Wszyscy
teraz spływają na południe, z wiatrem i falą.
No i co dalej? Aktualnie szukamy
planu C.