Sześćset lat nieprzerwanych
stosunków dyplomatycznych między Polską a Turcją! Nawet kiedy Poska nie istniała,
Turcja uznawała nasz wirtualny kraj. Wiemy to od ludzi, którzy świetnie na
dyplomacji się znają. Planowaliśmy przytoczyć ten fakt w przypadku, gdyby wystąpiły
jakieś problemy przy przekraczaniu granicy grecko-tureckiej. Ale właściwie
jakie problemy?
Żeby udać się do Turcji należy
mieć ważny paszport i wizę. Każdy to wie. Nasze paszporty gdzieś leżą, ale
gdzie, tego akurat nikt nie wie, a nowe będą dopiero na koniec lipca. Ale gdy nasz sąsiad, Włoch, Gabrielli
powiedział nam, że Włosi nie tylko bez paszportów, ale również bez wiz wjeżdżają
do Turcji, a potem roztoczył przed nami wizję tych pięknych zatoczek, dzikich
plaż i braku hoteli na lądzie, nasz apetyt na Turcję spotęgował się ogromnie.
Wtedy Jurek zaczął sprawdzać po raz setny jak to właściwie jest z tymi paszportami,
bo może gdy przypływa się statkiem to jest inaczej? Wreszcie dodzwonił się do
jednego agenta, bo trzeba wam wiedzieć, że w Turcji odprawę statku załatwia się
za pośrednictwem specjalnych agencji, bo nikt przez to nie przejdzie o własnych
siłach, i ten agent stwierdził, że nowe przepisy dadzą się tak nagiąć, że da się
to załatwić.
Czyż to nie piękne?
M.J.Scott - Kapitan Ron w Bodrum |
Zakupiliśmy więc flagę Turecką
oraz żółtą, którą wywiesza się jako znak, że statek jest przed odprawą i w drogę!
Droga była krótka, bo z Mariny na wyspie Kos do Mariny Bodrum w Turcji jest około
10 mil. Stanęliśmy na kotwicy, a Jurek popłynął pontonem z kompletem dokumentów
do agencji. Wszystko na razie szło dobrze. Po kilku godzinach agent zadzwonił, że
dokumenty są gotowe i że należy zacumować statkiem przed urzędem celnym. Tak
zrobiliśmy. Teraz tylko ostatnia drobna formalność - paszporty. No właśnie.
Nawet nie było komu przytaczać
argumentu o sześciuset latach tradycji dyplomatycznej między naszymi krajami,
ponieważ pracownik agencji na wszystko co się do niego mówiło kiwał głową i
powtarzał: "yes". On z kolei mówił perfekcyjnie że należy mu się 150€.
Mamy więc zupełnie niepotrzebny turecki Transit Log za jedyne 150.
No cóż, wróciliśmy do Grecji,
flagę żółtą zamieniliśmy na grecką, a na uspokojenie stwierdziliśmy, że to na
pewno jakiś znak. Skoro tyle jest przeszkód i tak się nie układa, to nie ma się
co upierać, widocznie nie powinno nas tam być. Ja tam przesądna nie jestem, ale
co mi zależy splunąć trzy razy przez lewe ramię?
Poza tym w pięknej Grecji tyle
jeszcze jest do zobaczenia!
Turcja nie ucieknie, jeszcze zdążycie dotrzeć tam! Wam mówię , że tak!
OdpowiedzUsuńLiczę zresztą na zaproszenie!