piątek, 19 lipca 2013

21. M.J.Scott - Dwa razy do tej samej rzeki

Pamiętacie jak zachwyciliśmy się zatoką Panoramitis na wyspie Symi? Byliśmy tam znowu, bo skoro tak pięknie, dlaczego nie? I co? Całkiem inna rzeka!
Przede wszystkim pełno os. Wydaje nam się, że to z powodu odpadków i śmieci, choć pozornie jest dość czysto. Ale jednak turyści zostawiają wszędzie gdzie popadnie niedojedzone resztki pożywienia, kości, ości, rybie łby. Pewnie trudno nad tym zapanować. Oczywiście taka osa to zaraz na mnie się uweźmie i użądli. Bo ja największe mam odczyny. Boli i puchnie strasznie. Rona też pogryzły jakieś potwory, takie które siedziały w tych cudnych krzaczkach, którymi tak zachwycaliśmy się poprzednim razem. Liże się teraz, drapie i wygryza te swędzące miejsca.
W sklepiku wybór marny, za ladą dzieciak, taki ze trzynaście lat, tatuś gra sobie na gitarze, a mały będzie tam zasuwał całe trzy miesiące. Wszyscy bardzo mili oczywiście. Knajpa też bez życia, mimo, że turystów trochę najechało.
Powiało smutkiem.

A teraz historia najgorsza: w miejscu gdzie cumujemy nasz ponton wybierając się z psem na spacer jest malutki betonowy pirs, który prowadzi do schodów po których wchodzimy na naszą alejkę. Na górze hotelik, przy pirsie maleńka plaża, taka dla jednej rodziny. Na plaży stoi chłopiec, na oko ze sześć lat. Ron wyskakuje z pontonu, podbiega do chłopca, ale niezbyt blisko i poszczekuje merdając ogonkiem. Chłopczyk natychmiast podnosi kamień wielkości pięści (dorosłej pięści) i rzuca nim w kierunku psa. Miał dużo szczęścia, że nie trafił, bo ja też mogłabym zareagować odruchowo. Podchodzę do małego i głaszcząc go po główce mówię, że źle zrobił. Oczywiście że się nie rozumiemy, ale przecież intuicyjnie on wie, że mówię o malutkim, dobrym piesku, który jest jeszcze dzieckiem i chce się bawić. Żal mi się zrobiło małego, bo skoro rodzice, którzy to wszystko obserwują nie reagują, to do czego doprowadzi malca ten jego strach przeradzający się w tak potwornie nienawistne odruchy?
Dzieci często biegają z jakimiś mieczami, pistoletami, krzycząc i strasząc inne dzieci oraz zwierzęta, dlatego Ron boi się dzieci i omija je wielkim łukiem. Ale przyznać muszę, że po raz pierwszy widziałam tak brutalne zachowanie w wykonaniu małego dziecka. Nie ma mowy, musiał to już widzieć.


I tym sposobem skończyło się dla nas Symi. Nie wejdziecie dwa razy do tej samej rzeki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz