poniedziałek, 12 maja 2014

04. Start - Gr.przyg. Kpt Rona

Zgodnie z przewidywaniami Kapitana, można było we wtorek wypłynąć. A dlaczego się nie wypłynęło?
No chyba przez zasiedzenie. Bo to statek po wichurze trzeba umyć, a to zakupy jeszcze zrobić, bo poprzednie się już "wyżarły", a bo z psimi kolegami wypada się pożegnać, takie tam wymówki.
Ostatni spacerek na podzamczu. Psy dopisały jak nigdy. "Siedmiu psów", w porywach do "dziewięciu" i wszystkie bawiły się super! Łącznie z owczarkami. Zupełnie jak u nas na górce na Ursynowie. No i te kopnięte mamuśki! Bardzo budujące, że nie tylko ja mam fioła na punkcie mojego psa. A najlepsza jedna greczynka, którą dopiero wczoraj poznałam, szkoda że tak późno. Ma owczarka o imieniu Tony i kundelkę, małą, rudą, śliczną Jessy. Jessy i Ron zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ron jest zazdrosny gdy jakiś inny pies chce się z nią bawić. Greczynka zna tyle mniej więcej słów po angielsku, co ja po grecku, czyli około piętnastu, możecie mi wierzyć lub nie, ale tyle sobie naopowiadałyśmy różnych rzeczy! I nawet przyszedł jeden chłopak, z takim białym, fatalnie ostrzyżonym kundelkiem, który zawsze tam przychodzi i trzyma psa na smyczy. Ja go już kilka razy namawiałam, żeby go puścił, niech sobie piesek pobiega, ale ten nie i nie, bo mu pies ucieknie i nie wróci, albo go ktoś pogryzie, albo jeszcze nie wiadomo co. No i dzisiaj puścił pieska luzem! Wszyscy biliśmy mu brawo. Temu chłopakowi, nie psu. Widać inni też bez powodzenia zachęcali człowieka żeby dał zwierzakowi trochę wolności. Turyści zatrzymywali się i podziwiali naszych pupili zamiast gapić się na wieżyczki strażnicze na zamku i na suchą fosę. Ale po prawdzie, to było na co popatrzeć. Zwłaszcza na naszego, nie bez dumy przyznam, najmniejszy najchudszy, no i najszybszy! Świetnie jest mieć najfajniejszego psa na polu!
Jakie piękne popołudnie! Aż żal będzie teraz wyjeżdżać, skoro mamy tu tyle koleżanek i kolegów.
Może wrócimy tu na zimę?
A tymczasem......cumy rufowe rzuć!
Kapitan żegna Rodos
Dwadzieścia dwie mile przepięknej przejażdżki po spokojnym morzu i dotarliśmy do wyspy Symi. Zatoka Panoramitis, świetnie kryta z każdej praktycznie strony, jest cichutkim, spokojnym miejscem. Słychać koguty i kozy, nie ma ruchu kołowego, dyskotek, bazarów. Turyści przywożeni są statkami tylko na parę godzin żeby mogli zwiedzić klasztor. Kilka statków buja się na kotwicach, jak my. Niby fantastycznie, a jednak nie lubię tego miejsca. Tutaj Jurek zatruł się krewetkami, Ron zadławił kością, mnie użądliły osy - to wszystko w poprzednim roku, a dzisiaj osa użądliła Rona. 

Czekamy na "okno pogodowe" żeby jak najszybciej wyruszyć na następny odcinek.
M.J.Scott

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz