Zgodnie z przewidywaniami Kapitana, można było we wtorek
wypłynąć. A dlaczego się nie wypłynęło?
No chyba przez zasiedzenie. Bo to statek po wichurze
trzeba umyć, a to zakupy jeszcze zrobić, bo poprzednie się już "wyżarły",
a bo z psimi kolegami wypada się pożegnać, takie tam wymówki.
Ostatni spacerek na podzamczu. Psy dopisały jak nigdy.
"Siedmiu psów", w porywach do "dziewięciu" i wszystkie bawiły
się super! Łącznie z owczarkami. Zupełnie jak u nas na górce na Ursynowie. No i
te kopnięte mamuśki! Bardzo budujące, że nie tylko ja mam fioła na punkcie
mojego psa. A najlepsza jedna greczynka, którą dopiero wczoraj poznałam, szkoda
że tak późno. Ma owczarka o imieniu Tony i kundelkę, małą, rudą, śliczną Jessy.
Jessy i Ron zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ron jest zazdrosny
gdy jakiś inny pies chce się z nią bawić. Greczynka zna tyle mniej więcej słów
po angielsku, co ja po grecku, czyli około piętnastu, możecie mi wierzyć lub
nie, ale tyle sobie naopowiadałyśmy różnych rzeczy! I nawet przyszedł jeden chłopak,
z takim białym, fatalnie ostrzyżonym kundelkiem, który zawsze tam przychodzi i
trzyma psa na smyczy. Ja go już kilka razy namawiałam, żeby go puścił, niech
sobie piesek pobiega, ale ten nie i nie, bo mu pies ucieknie i nie wróci, albo
go ktoś pogryzie, albo jeszcze nie wiadomo co. No i dzisiaj puścił pieska
luzem! Wszyscy biliśmy mu brawo. Temu chłopakowi, nie psu. Widać inni też bez
powodzenia zachęcali człowieka żeby dał zwierzakowi trochę wolności. Turyści
zatrzymywali się i podziwiali naszych pupili zamiast gapić się na wieżyczki
strażnicze na zamku i na suchą fosę. Ale po prawdzie, to było na co popatrzeć.
Zwłaszcza na naszego, nie bez dumy przyznam, najmniejszy najchudszy, no i
najszybszy! Świetnie jest mieć najfajniejszego psa na polu!
Jakie piękne popołudnie! Aż żal będzie teraz wyjeżdżać,
skoro mamy tu tyle koleżanek i kolegów.
Może
wrócimy tu na zimę?
A
tymczasem......cumy rufowe rzuć!
Kapitan żegna Rodos |
Dwadzieścia dwie mile przepięknej przejażdżki po
spokojnym morzu i dotarliśmy do wyspy Symi. Zatoka Panoramitis, świetnie kryta
z każdej praktycznie strony, jest cichutkim, spokojnym miejscem. Słychać koguty
i kozy, nie ma ruchu kołowego, dyskotek, bazarów. Turyści przywożeni są
statkami tylko na parę godzin żeby mogli zwiedzić klasztor. Kilka statków buja
się na kotwicach, jak my. Niby fantastycznie, a jednak nie lubię tego miejsca.
Tutaj Jurek zatruł się krewetkami, Ron zadławił kością, mnie użądliły osy - to
wszystko w poprzednim roku, a dzisiaj osa użądliła Rona.
Czekamy na "okno
pogodowe" żeby jak najszybciej wyruszyć na następny odcinek.
M.J.Scott
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz