No i "okno pogodowe" się znalazło.
Niewiarygodne, a jednak. Takiej mapy pogodowej dawno już nie widzieliśmy.
Wszystko na niebiesko! Znaczy wiaterek niewielki, taki ledwo co oddychający.
Jakieś 6-9 knotów, czyli naprawdę bajka.
Ron w porcie Kos |
Ale od początku. W sobotę postanowiliśmy przepłynąć z
Symi na Tilos, żeby realizować nasz ambitny plan krok po kroku. To nie była najprzyjemniejsza
przejażdżka. Woda zalewała dziób, mimo niewielkiej fali, bujało na wszystkie
strony i żadna prędkość nie była dobra. No, zaledwie dwadzieściatrzy mile, to
się jakoś przetrzymało. Dzień szczególny, bo moje urodziny. Chciałoby się
uroczystą kolacyjkę z dobrym winkiem, w przyjemnej, śródziemnomorskiej
atmosferze. Takie minimum chociaż. Pamiętamy Tilos z ubiegłego sezonu. Kurort tętniący
życiem, tawerny pełne turystów, muzyka, pyszne zapachy, radość kanikuły. Wielka
zatoka, a trudno było znaleźć miejsce dla kotwicy. W tym roku 10 maja na Tilos
sezon jeszcze się nie rozpoczął. Kotwicę mogliśmy rzucać w dowolnym miejscu, cała
zatoka do naszej dyspozycji! Zimno. Wietrznie. Kapitana trzeba było na pontonie
okrywać kocykiem, my w kurtkach. Knajpy pozamykane, śmieci porozrzucane. Z
trudem znaleźć można ciepłe jedzenie. Za to kotów co niemiara! Nie wiem dokładnie
ile ich przypada na metr kwadratowy, ale naprawdę sporo. Wielu Anglików
zamieszkuje tę wyspę i to oni właśnie dokarmiają te koty, które mnożą się
fenomenalnie. Szare, białe, pasiaste, rude i czarne, bezczelne są i przychodzą
do knajpek jak do siebie żądając smakowitych kąsków, bo byle czym takiego się
nie zadowoli. Wszystkie wypasione, spozierają na ciebie jak na dojną krowę, lub
jak na intruza jeśli jesteś psem. A pies z kotem....wiadomo. Nasz piesek nie
jest zaprzyjaźniony z tym gatunkiem, więc się jeży i szczeka, wyrywa się na
smyczy i denerwuje okropnie. Trochę chce powąchać, trochę atakować, ale boi się
również. W takich warunkach nie jest łatwo zjeść kolację, nie mówiąc o
celebrowaniu czegokolwiek. Pies szczeka, koty miauczą, wino porozlewane. Po
przystawkach zbieramy się do domku. Trudno nawet przejść spokojnie przez
centrum, koty siedzą wszędzie. W grupach małych i dużych, nawet po trzydzieści
osobników. To zdecydowanie nie jest miejsce dla nas.
Antonio przyrządza homara |
M.J.Scott
Pozdrowienia od Bezy dla Rona:)
OdpowiedzUsuń