Wycieczka z Ormos Keri na północ, do Wreck Bay zachodnim wybrzeżem to jedna
wielka uczta dla oczu.
foto: M.J.Scott : groty Zakintos |
Zasypałam Wydawcę zdjęciami, zrobiłam bowiem ich setki!
Płynęliśmy sobie niespiesznie, nie do końca wierząc, że to co widzimy to
nie urojenie, gadać się nie chciało, a za następnym cypelkiem jeszcze
piękniejsze widoki. Coś nieprawdopodobnego!
Zakintos jest zdecydowanie numerem jeden na Morzu Jońskim, oczywiście
według naszego prywatnego rankingu.
Dwadzieścia mil przepięknych klifów, maleńkich zatoczek i setki grot,
małych, średnich, głębokich, wielkich, groźnych, strasznych, kolorowych, z wodą
o tak nieprawdopodobnych odcieniach, że to na pewno farbka.
W niektórych grotach po środku stoi wielki skalny słup który można opłynąć
pontonem dookoła, w innych znajdziecie grotę w grocie, a tam w środku jest
bardzo duszno, jakby brakło tlenu. Korci, rzecz jasna, żeby odwiedzić każdą z
tych tajemniczych grot, nie jest to jednak możliwe; jest ich zbyt wiele.
Dowiedzieliśmy się od autochtonów, że jest tu dwatysiące grot, z czego
trzydzieści procent to groty podwodne.
Płynąc na północ zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie, żeby nacieszyć się
wspaniałymi zatokami otoczonymi wysokimi, jasnymi wapiennymi skałami i
zastanawialiśmy się, czy przypadkiem ta słynna Wreck Bay nie jest
przereklamowana, skoro jest tak wiele pięknych miejsc.
Dotarliśmy na miejsce późnym popołudniem, a ciepłe światło malowało skały
złotem. Piękna zatoka, tak samo piękna jak wiele innych. Podejrzewam, że Wreck
Bay właśnie zrobiła taką furorę (w internecie można znaleźć setki zdjęć), gdyż
można dojechać samochodem nad klif, gdzie umieszczono platformę widokową i
stamtąd pochodzi większość fotografii. Nazwa zatoki pochodzi, jak nietrudno się
domyślić, stąd, że na plaży leży wielki, zardzewiały wrak statku. Na szczęście
plaże są dwie, a tej wschodniej nic nie szpeci.
foto: M.J.Scott - Wrack Bay |
Skoro zrobiliśmy taki szmat drogi, a pogoda piękna, księżyc dochodzi do
pełni, postanowiliśmy zostać na noc w zatoce Wreck Bay.
Ale wiecie jak to jest, od nadmiaru tego kiczu może człowieka zemdlić.
Neptun przecież czuwa i nie pozwoli żeby się żeglarz zanudził! W nocy przyszła
taka martwa fala, że ani w koi ani w hamaku nie było dobrze, nie było też
niedobrze pod względem gastrycznym, ale spać to się za bardzo nie dało. O świcie
mieliśmy już serdecznie dość Wreck Bay i rozpoczęliśmy rejs na południe, z
wiatrem w poszukiwaniu krytego od fali miejsca. Znaleźliśmy: Ormos Keri! Tu
czujemy się jak w domu, nareszcie będzie można pospać. Dwa dni, pięćdziesiąt
mil, taka wycieczka. Trochę męcząca, ale piękna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz