poniedziałek, 29 kwietnia 2013

02 M.J.Scott - Pieskie życie - Pierwszy dzień na statku



Wreszcie dotarliśmy na statek. Trap nie działa, statek się kręci w prawo i w lewo. Wszystko potwornie brudne. Wieje. Jak tam wejść? Hotel? No, ale przecież nie ma jak w domku. Jurek przywlókł długą dechę i udało się! Ron oczywiście został przeniesiony w torbie. Zaczęliśmy od urządzenia toalety dla Kapitana, co docenił natychmiast. Następnie posłanko, jedzonko i picie. Po 20 minutach wszystko było już obwąchane, sprawdzone materace w każdej kabinie i zajęta kanapa oraz fotel. Mój pluszowy piesek Antonio Ściana już nie należy do mnie. My zajęliśmy się spłukiwaniem kurzu i rozpakowywaniem. Ron chyba jest zestresowany i wystraszony bo nie robi żadnych niedozwolonych rzeczy. Klinexy leżą na wierzchu w każdej kabinie i tylko raz powiedzieliśmy że nie wolno i teraz wcale ich nie dotyka.


Kapitan na twardej ziemi
Wreszcie nadszedł czas żeby coś przekąsić. Jak wiadomo, w Grecji najlepsza jest pizza gyros z tzazikami. Akurat pyszną bardzo robią tuż przy marinie, ale Ron bardzo nie lubi wiatru, wzięliśmy więc auto i oczywiście awaryjnie czerwony kocyk. Biedaczek tak jest zmęczony podróżą, turbulencją, nowościami, że całą kolację przesiedział u mamci na kolankach. Gryźć też nie może, bo już prawie nie ma ząbków. Bardzo był szczęśliwy gdy wróciliśmy do tego naszego nowego domku, ponaglał żebym szybciej otwierała drzwi. Teraz śpi sobie słodko na fotelu, który kiedyś, dawno temu zajmował Jurek. Teraz ten fotel należy oczywiście do Kapitana.

Pierwsza noc. Zadanie: pilnować, pilnować, pilnować. Żeby sobie gdzieś nie poszli i mnie nie zostawili. Mamcia siusiu, ja siusiu. Mamcia na obchód, ja z nią. Mamcia na papieroska to ja w płacz, bo tu zimno w tym salonie, a mi się chce spać.

Właściwie wszystko mamy, jak chcieliśmy. Wiecie, że zawsze dostajemy to o czym myślimy, dobre czy złe, nie ma znaczenia. Chcieliśmy nareszcie być na statku. Jesteśmy. Miało być słonko. Jest. Ciepełko? Proszę bardzo - wczoraj wieczorem 22 stopnie. No ale nikt nie zamawiał pogody bezwietrznej, no to mamy sztorm, a nasz piesek bardzo tego nie lubi. Wiatr jest be. Układajcie więc swoje myśli precyzyjnie, ze szczegółami, bo inaczej kicha.


Po tej ciężkiej nocy Kapitan Ron zagrzebany w cieplutką kołderkę odsypia, my pijemy poranną kawkę o 7.15, Kapitan Jurek układa pierwszego pasjansa, Kapitan Maja pisze do Was tę relację. Pasjans wyszedł - dobry znak. Zobaczymy co przyniesie dzień.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz