Już w Marinie czuje się
przygotowania do sezonu. A właściwie bardziej je słychać. Wiertarki,
szlifierki, polerki, wszystko warczy, huczy, buczy. Widać z tego, że wkrótce
zaczniemy sezon. Nareszcie! Czas najwyższy, zwłaszcza po sześciu miesiącach
zimy.
My też jesteśmy po drugim płukaniu
statku, trudno to jeszcze myciem nazywać, bo po zimie tak się nie da raz a
dobrze. Kto statek ma, ten problem zna.
Tyle pierwszych doświadczeń,
przygód, zapachów i widoków! Mały piesek zmęczy się okropnie. Przychodzi taki
moment, że akumulatorek jest pusty i koniec. Tylko spać. Mostek, jeziorko, pełno
kotów wypasionych jak słonie - tych się boimy, ptaków też się boimy, trap na
statku się rusza - też się boimy, zresztą nie tylko pies się się tego boi,
listek ucieka na wietrze - strach, motor warczy, cumy trzeszczą od soli, to
wszystko są przerażające rzeczy przecież. Chyba najgorsze jednak jest
dzwonienie fałów o maszty. Najbezpieczniej jednak u mamci na rączkach.
Jest wszakże jedna bardzo
fantastyczna , najważniejsza wiadomość: NIE BOIMY SIĘ WODY!
A było tak: jak już zwiedziliśmy
kawałek Agios Nicolaos z mostkiem, jeziorkiem i trawką na której nie zrobiło się
siusiu, pojechaliśmy do naszej ulubionej knajpy z grillem położonej przy plaży.
Dumny tatuś prowadzi pieska na smyczy w kierunku morza. Zachęca. Ron chętnie za
nim podąża. Tuż przy brzegu tatuś odwraca się do Rona, co znaczy że stoi tyłem
do wody. Przyszła fala, jak to na morzu, pies odskoczył, a tatuś w bucikach po
kolana w pianie. Fala nie wybiera. I znowu pies bystrzejszy od człowieka.
Podobno woda ciepła. Do knajpy poszliśmy boso. Potem Kapitan jeszcze brodził nóżkami
w wodzie bo Jurkowi było już wszystko jedno. Dzielny Ron, będzie z niego żeglarz!
Brawo!
Na spacerku po sjeście znowu
nie było siku, ale trawka pachnie pięknie.
Płakałem za mamusią, która
poszła do sklepu, bo my z tatusiem zostaliśmy w samochodzie dlatego że tam wiało
i za żadne skarby świata nie chciałem wyjść. Wreszcie mamcia wróciła z
polowania z taką piękną wołowinką, którą zjadłem z ogromnym apetytem. Jednak po
spacerku smakuje lepiej, zwłaszcza że trzeba było chwilę poczekać, a tak
pachniało!
Teraz tatuś układa pasjansa i znowu coś tam sobie popijają, a ja
chyba się zdrzemnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz