wtorek, 7 sierpnia 2012

39. M.J.Scott - Dzieci na pokładzie


Okres urlopowy, wiadomo że są przerwy we wszystkim, to i w blogowaniu zdarzy się takowa. W sezonie trzeba dzielić się skiperowaniem, bo jak są goście to wszystko wywraca się do góry nogami i nawet Anioł nie przetrzyma maratonu.
Powiem tylko jedno: latem w Warszawie też jest świetnie! Wszyscy wyjechali na wakacje (może do Grecji), nie ma korków, wszędzie można dojechać w parę minut, w restauracjach cudowne, wspaniale polskie potrawy np. kurki w śmietanie! Niebo w gębie! Ponadto w mieście chodzi się w butach na obcasach i robi się makijaż, co tu nie uchodzi, to też jest fajne! A nasze Mazury są wspaniałe i woda w jeziorach cudownie chłodna! Proszę więc nie narzekać. Byłam, sprawdziłam i nie uwierzę, że jest inaczej!

A tymczasem mam małych podopiecznych żeglarzy, dwóch chłopców, 5 i 7 lat. Niestety są tu jednocześnie ich rodzice(!). To żart, bo ich też lubię. Dzieciaki z rodziny żeglarskiej, więc nie ma żadnych problemów, które często występują u dzieci "lądowych". Wstawanie o świcie, spanie po zachodzie słońca, mycie na decku, zero pomysłów żeby na ląd, na plażę, nigdy nie słyszeli o chorobie morskiej, kamizelki są oczywiste, szklanki pod kontrolą itd. itp... Kto pływał z dziećmi ten wie jak wiele jeszcze tych itp. jest. 

No ale dzieciak, jak to dzieciak, swoje prawa ma i na początku każdej przygody bardzo podniecony jest i wtedy chce wszystko naraz. Natychmiast! Teraz mnóżcie to razy dwa. Kupa, jeść, do wody, film (bo akurat ten jeden tylko jest u Babci, co doskonale pamiętają z poprzednich rejsów), babcia potrafi przywoływać delfiny, więc niech natychmiast tu sie pojawią, pić, maska i fajka, nowa deska, brat zabrał moje płetwy. Nie to, żeby człowiek nie sprostał w wykonywaniu poleceń, człowiek nie nadąży odpowiadać na pytania, o zadośćuczynieniu prośbom mowy nie ma! A taki mały nie popuści, będzie drążył do upadłego! Przy tym zestaw jest akurat taki, że jeden to botanik, drugi mechanik, przerzucacie się więc z jednego tematu na drugi i nawet nie wiecie kiedy rozbolała was głowa. A żeglarz samotnikiem jest jak wiadomo i lubi sobie pokontemplować, niewiele więc potrzeba żeby w głowie się zawróciło. 
Ale to, co najbardziej jest wkurzające, jeśli chodzi o te młode, to to, że one tak szybko sie uczą, a co ja tam gadam; to, czego my musieliśmy się uczyć, one wiedzą od urodzenia. Skąd? 
Jeden młody wie jakim ruchem i z jaką szybkością porusza się płaszczka, drugi żąda, żeby mu pokazać siłownię, bo chce wiedzieć jak wyglądają silniki poruszające taki ciężar! Dżisus! Czym im imponować? 

Pierwszy raz na oczy widzi deskę (pamiętacie jak przeżywaliśmy nasze początkowe próby, gdy postanowiłam zostać mistrzynią Grecji?), staje na niej, na fali i każe się ciągać. To jest po prostu deprymujące!
Dobrze, że jest jeszcze parę rzeczy, których mogę ich nauczyć, pokazać, ale cholera, jak długo?
No, nic, wyjadą i znowu będę Wielka!
Doniosę Wam jak głębokiego doła łapię w następnym odcinku.

Maja Scott

C.d.n



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz