Dzisiaj nareszcie na Kretę
przyszło lato. Wiatr poszedł sobie, słoneczko w pełni, obłoczki żeglują po błękitnym
niebie. Objawem lata jest, kiedy rano trzeba zamykać żaluzje. Klima dopiero
wtedy gdy jest lato lato.
Już od rana było nam wesoło i
radośnie i to nie tylko z powodu lata. Imieniny Kapitana Jerzego! Na statku każde
święto jest fantastycznym wydarzeniem. Celebrujemy jak umiemy najlepiej, stąd
ten wyszukany lunch. Było pyszne! Szkoda że Ron nie mógł się w pełni nacieszyć,
gdyż zwymiotował śniadanko i nie bardzo miał potem ochotę na lobstery. Chyba
zaszkodziły mu skorupki od jajeczka, które pożarł na śniadanie wraz z
jajeczkiem. Smakowało wybornie, bo z rączki tatusia.
Przed południem biegaliśmy na Havania Beach, potem, po lunchu i drzemce mieliśmy kontynuację obchodów na statku, a wieczorem znaleźliśmy sobie nową plażę. Wielką, piaszczystą, wspaniałą! Tam dopiero mieliśmy rozbieg! Oko nie nadąża za tym ruchem. Wszystkie kończyny ponad ziemią, uszy przklejone do czaszki, pysk w jednej linii z tułowiem, ogon steruje. Co za widok!
Latający pies. Latający pies aż do wyczerpania baterii. Teraz robimy "zdechł pies" z pyskiem na kolankach mamuni, rzecz jasna.
Strach pomyśleć jak będziemy świętować
30 kwietnia!
Kapitan Ron skończy 6 miesięcy. Ale będzie bal!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz