Kerkyra miasto pachnące akacją.
Kerkyra - Cytadela foto: M.J.Scott |
Kochani,
Kiedy wczoraj wyszliśmy na ląd "rzucić okiem" na miasto, przypomniała nam
się taka historia. Kilka lat temu, na Grenadzie spotkaliśmy żeglarza, który
usiłował właśnie sprzedać swój piękny, zadbany, wychuchany kecz. Na pytanie
dlaczego sprzedaje taki piękny statek, odpowiedział, że marzy o tym, żeby stać w
wielkim korku na ulicach Los Angeles i wdychać spaliny! "17 lat na morzu, to
dość, teraz chcę zapach morza zamienić na wielkomiejski smród."
To wspomnienie powróciło, gdy pierwszy raz od wielu dni poczuliśmy zapach
spalin w stolicy Corfu, Kerkyrze. Dominującym wszakże, na szczęście jest tutaj
zapach akacji. Ta woń jest tak wszechobecna, że aż zatyka. Podejrzewam,
że muszą tu być tysiące tych drzew.
Gra w krykieta foto: M.J.Scott |
Dziesiątki kawiarenek wzdłuż Esplanady po południu zaczęły wypełniać się
ludźmi obserwującymi mecz krykieta odbywający się na polu dokładnie tuż przed
nimi, a wieczorem nie było już żadnego wolnego miejsca. My też spróbowaliśmy się
zorientować w zawiłościach tej gry z marnym jednak skutkiem. Ale co tam krykiet,
przecież my żyjemy piłką nożną!
Nie posiadamy satelitarnej tv (co za nędza), zwykła antena telewizyjna,
którą posiadamy daje możliwość odbioru tylko w określonej pozycji statku, boimy
się więc oglądać piątkowy mecz u nas, bo gdyby łódka zmieniła pozycję w momencie
gdy Nasi wbijają Grekom gola, no to byłoby straszne. Z drugiej strony nie mamy
pewności czy oglądanie w restauracji lub w barze (już rozeznaliśmy sprawę,
wszyscy wystawiają wielkie monitory na zewnątrz) jest bezpieczne. Ja w biegach
nie jestem za dobra, prawdę mówiąc wcale nie umiem biegać, a Jurek na pewno by
mnie nie zostawił (no, chyba żeby zostawił), a po naszej wygranej to Grecy będą
bardzo wkurzeni, a my pod ręką, kto wie co może się wtedy zdarzyć! Na razie
rozważamy różne opcje. Na przykład moglibyśmy "udawać Greka".
Tutaj w Kerkyrze możecie nabyć całe mnóstwo pamiątek na całe życie.
T-shirty made in China są zupełnie inne niż wszędzie, naprawdę. Mają napis " I
love Corfu". Ale to co rzeczywiście wyróżnia tutejsze stragany, to całkiem
świeży, ciekawy design biżuterii, zarówno złotej jak i srebrnej, oraz przepiękne
wyroby z drewna oliwkowego, których obfitość zadziwia.
Resztę znajdziecie na straganach całego świata.
Zwraca również w Kerkyrze uwagę wyjątkowa czystość i schludność, a to
zawsze jest miłe.
Wczoraj na lądzie było bardzo gorąco, potraktowaliśmy to jako pierwszy
symptom zbliżającego się lata. A może ono już przyszło, a my tego nie
zauważyliśmy? Dzisiaj rano, gdy okazało się, że woda pod prysznicem jest za
gorąca (ma taką samą temperaturę jak zawsze), uznaliśmy to za drugi symptom i
powzięliśmy odważną decyzję pozbycia się puchowej pierzynki! W ten oto sposób
uroczyście Wam donosimy, że przechodzimy na czas letni!
Zmiana wyspy z Sivoty na Corfu jest dla nas takim samym szokiem jak ongiś
między BVI (Brytyjskie Wyspy Dziewicze), a St.Thomas (Amerykańskie Wyspy
Dziewicze).
Z pięknego, cichego, urokliwego miejsca, jakim pozostaną w naszej pamięci
BVI, dostaliśmy się w sam środek amerykańskiego koszmaru. Na lądzie jeden hotel
obok drugiego, prześcigające się w ilości atrakcji dla turystów. I tak:
motorówki duże i małe, skutery wodne, wówczas jeszcze nie tak popularne w
Europie, narty wodne, banany, spadochrony, motolotnie, hydroloty. Ryczące
czterdziestki przy tym globalnym chaosie wydają się oazą spokoju
Tu, na Corfu większość wschodniego wybrzeża jest upstrzona hotelami,
jesteśmy więc szczęśliwi, że to dopiero początek czerwca. Co tu się będzie
działo w lipcu i sierpniu, strach myśleć, a zresztą wtedy myślenie zostanie
wyłączone!
Ponieważ z przyczyn techniczno-organizacyjnych zmuszeni jesteśmy tu trochę
pobyć, lepiej, że teraz. Czy już wystarczająco wzbudziliśmy Wasze
współczucie?
Z Corfu relacjonowali dla Was
MiJ Scott
C.d.n.
Wieczór na kotwicowisku foto: M.J.Scott |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz