poniedziałek, 25 czerwca 2012

32. M.J.Scott - Ploty z mrowiska

Znowu Lakka.  foto: M.J.Scott

Ludzie! Ile tu się dzieje! 
Czasem wydaje mi się, że jesteśmy mrówkami żyjącymi w obrębie malutkiego mrowiska o nazwie Lakka. Każda rodzina ma własny grajdoł i własne zwyczaje, niektóre zupełnie identyczne jak nasze. A inne wręcz przeciwnie. Z naszej prawej burty stoi bardzo ładny, granatowy slup Discovery 55. Anglicy. Stoimy tak sobie już dobre parę dni. Drugiego dnia na dzień dobry wymieniliśmy ukłony, należało przypuszczać, że w tym tempie już za kilka tygodni zaprosimy się na szklaneczkę whisky. Ale wczoraj, gdy przegoniłam Włochów na charterze, którzy dopiero przed chwilą zostali zbesztani przez naszych sąsiadów, nawiązaliśmy nie tylko kontakt wzrokowy, ale nawet porozumiewawcze, wymowne gesty pukania w głowę. Sprawy nabrały przyspieszenia, o czym za chwilę


Bo widzicie, teraz, kiedy sezon naprawdę się rozkręca, to co było podglądaniem dla przyjemności, (opisywałam w którymś odcinku), teraz jest obowiązkową obserwacją dla bezpieczeństwa.  Wśród tych bardzo wielu ludzi, którzy wypożyczają  jachty zdarzają się naprawdę kuriozalne przypadki. Taki Ancymon potrafi na głębokości trzech metrów rzucić trzy metry łańcucha z kotwicą w odległości 10 metrów od was i uważa, że świetnie "zaparkował". Naprawdę. Te gagatki mają jednak trochę świadomości braku swoich umiejętności, bowiem gdy zwrócić im uwagę, nie dyskutują, tylko grzecznie się przestawiają, a gdy wskazać im dogodne miejsce, gdzie powinni rzucić swoją kotwicę, wykazują nawet coś na kształt wdzięczności. Tego wczorajszego wszyscy tu przeganiali, jak namolną muchę, aż żal było patrzeć. Sami widzicie, że drzemka w tych okolicznościach nie wchodzi w grę. 

Jacht Sue i Alana.  foto: M.S.Scott
Ale wracając do naszych sąsiadów. Starsi Państwo (tacy w naszym wieku, hahaha), widać, obieżyświaty, tak jak my. Co robią cały dzień? No dokładnie to samo co my. Przede wszystkim, gdy tu "przyszli", ona była przy sterze, on walczył z cumą rufową, normalnie. Normalnie u Żeglarzy, których morze już nauczyło niejednego, u żeglarzy jest dokładnie odwrotnie, bo taki baby za sterownik nigdy nie wpuści, mowy nie ma, drze się na kobitę, podczas gdy ta bidula męczy się z kotwicą, albo ciężkimi odbijaczami, ale na szczęście nie docierają do niej do dziobu inwektywy jakimi obrzuca ją ślubny.
Nasi sąsiedzi pokąpią się trochę, on poczyści stalówki, ona ugotuje, drinka sobie zrobią, na ląd nie jadą bo po co. Wieczorem, przed zachodem słońca usiądą na dziobie, identycznie jak my, bo stąd jest najlepszy widok na całą zatokę. No więc siedzimy tak, oni na swoim, my na swoim i zapewne rozmowy takie same, tyle, że w różnych językach. Kiedy już wydawało się, że wszyscy mają swoje miejscówki, schodząc z dziobów, Anglicy nawiązali dialog z nami! Niewiarygodne, czyż nie? No więc zaprosiłam do nas na drinka, na co natychmiast ochoczo przystali. Elegancko przynieśli solidnie schłodzonego szampana i zrobił się z tego bardzo przyjemny wieczór. Sue i Alan pływają od wielu lat po Morzu Śródziemnym, w Grecji już 5 lat, są więc kopalnią wiedzy o różnych ciekawych miejscach. 
Przy kolejnych drinkach dowiadywaliśmy się coraz to nowych rzeczy, na przykład spostrzeżenia na temat gości, z którymi, żeby była jasność nie do końca się utożsamiamy. Goście, których miewamy rzadko - powiada Alan - zawsze zapchają toaletę papierem toaletowym, trzeba ich wywozić czasami na ląd, bo musi taki poczuć ziemię pod stopami, to pól biedy, ale najgorsze jest to, że trzeba z nimi rozmawiać! 
Wizyta naszych nowych przyjaciół nie trwała długo (jak na morskie opowieści), bowiem zaczynał się mecz Anglia-Włochy. Alan twierdzi, że ich drużyna ma niewyobrażalnie wysokie mniemanie o sobie, zupełnie nieadekwatne do umiejętności, tym niemniej odpłynęli na mecz, a my w obięcia Morfeusza,
o czym doniosły Wam 
Zatokowe Mrówy

MiJ Scott

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz