niedziela, 20 maja 2012

14. M.J.Scott - Grecja / Ithaca

foto: M.J.Scott


Najmilsi,

Nareszcie słonko! Barometr poszybował do 1015, wiatr 5B SW, morze 4.  Powierzchnia wody skrzy się srebrem w południowym słońcu, wokół żaglówki mkną w przechyle, lekko zamglone wyspy uciekają jedna za drugą, a przed nami Ithaca.
Jak dobrze jest znowu podróżować! To takie uspokajające, oglądać wodę i lądy, które były tu przed nami i będą kiedy nas już nie będzie. Jakie znaczenie mają różne drobiazgi, które czasem tak nam dokuczają, denerwują, ba, nawet wyprowadzają z równowagi?  


foto: M.J.Scott
Co parę chwil odkrywa się przed dziobem nowy widok, jeszcze piękniejszy od poprzedniego. W miarę zbliżania się łódki do wyspy odkrywamy coraz więcej szczegółów. To bardzo ciekawe, bo jesteśmy tu po raz pierwszy. Czy nas zachwyci, czy przejdzie w niebyt w zamazanej pamięci?


foto M.J.Scott

Patrzymy na mapę i zastanawiamy się gdzie będzie najlepsza osłona od tego wiatru; od strony wschodniej jest całe mnóstwo "Ormosów" (Ormos to zatoka), a jakie ładne nazwy: Limani, Markenas, Limenia, Ay Nikolaos, no jest w czym wybierać! 

A tymczasem przegryzka podróżna w postaci zupki botwinkowej, bo kto był przewidujący, ten ją rano uwarzył. A kto był przewidujący? Dobrze kumacie - Maja! Wiatr osiągnął 6B, teraz fala powoduje bujawę, jeszcze nie uniemożliwiającą gotowanie, ale już utrudniającą.

Dobrze żeśmy się posilili, bo w pewnym momencie jak nie skoczy nam adrenalina! Charakterystyczny dźwięk szybko rozwijającej się żyłki z bębenka wyrwał nas z rozmarzenia natychmiast. Powiem wam, że człowiek w takich momentach głupieje, nie wiadomo co robić!? Ja w strachu cała, bo już widzę, jak to monstrum, które się tam złapało zaraz wyciągnie mi ślubnego za burtę i będę miała MOB (man over board). Tak na marginesie; zawsze man, nigdy women! Zauważyliście? Dalej, powtarzać sobie wszystkie czynności po kolei, aby czegoś nie pominąć, gdy tymczasem ślubny, zapierając się, nakręca kilometry żyłki na bębenek, początkowo z dużym trudem, potem łatwiej mu już idzie. Ha!, myślę, zwolniłam, to teraz ma lekuchno, ale nie, gdzie tam, jakieś paprochy wyjął i tyle. Kiedyś nauczymy się wędkować! Na pewno. Innym razem opowiemy Wam o naszych poprzednich doświadczeniach, żeby za dużo wędkarstwa na jeden raz nie było.

foto: M.J.Scott


 
Mapa, mapą, a jak co do czego, to się zaczyna: tu za głęboko, tu domostwa za blisko, tam sąsiad już stoi, a to znowu "rolly", no nie dogodzisz! Bardzo podobają nam się te malutkie porciki; jedna lub dwie keje, za to taverny cztery. Ale nie mamy dziś nastroju na ląd, szukamy "dziczyzny". Już dość długo szukamy przez to wybrzydzanie. Tymczasem żaglówki zamieniły się w motorówki, no chyba że ktoś akurat ma bajdewind, ale to rzadko, reszta wymięka.


Nareszcie znaleźliśmy sobie miejscówkę: 38 23'.285N, 020 43'.168E, nazywa się Ormos Skhoinos, żadna z tych wcześniej "upatrzonych". Cudnie. Kotwiczka, cuma do drzewa i jazda na deski! Nareszcie!





Dziczyzna tu jest taka, że żadnej taverny nie ma, no to......nie uwierzycie! Greckie pierogi po rusku, sklejone po polsku, pod francuską banderą. Na obrazku porcja dla dwóch osób.
No, z tymi pierogami to przegrzałam zdecydowanie! Wprawdzie mam maszynę, co robi ciasto, gorzej z odmierzaniem składników, bo jak buja, to kiepsko waży, mam maszynę do wałkowania ciasta, ale wycinać muszę sama. Ale najgorsze jest, jak ten farsz dla ułatwienia zrobię też w maszynie, to potem się klei do paluchów i trudno to wszystko do kupy skleić. To wszystko nic, najgorsze jest, że od wczoraj jest ograniczanie palenia, więc w takich newralgicznych momentach, kiedy w połowie już wiecie, że ........,jeszcze zapalić nie można. No to już pełny horror! No, dobra, stanęłam na wysokości zadania i doprowadziłam sprawy do końca. Polecam ruskie z fetą, nie trzeba dodawać soli.
Aha! I nie objadajcie się na noc (jak my).
MiJ Scott






C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz