Kochani,
Gdybyście myśleli o tym aby wybrać się w maju na Morze Jońskie,
sugerujemy zadbać o następujące wyposażenie:
- wasz statek powinien mieć
zainstalowany system grzewczy, w najgorszym razie sprawny generator, dużo paliwa
i "farelki".
- ciepłe kurtki, rękawiczki, grube skarpety, najlepiej kilka
par, komu marznie głowa, wełniana czapeczka "na wcisk", żeby nie zwiało.
-
puchowa pierzynka (obowiązkowo) i ciepła pidżama. Nie sądźcie, że wystarczy
grzać się nawzajem, otóż nie wystarczy.
- rum i herbatka do rumu w dużych
ilościach, o drinkach z lodem możecie zapomnieć!
Wieje nam już kolejny dzień. Wiatr jest naprawdę zimny. Szczęśliwie wczoraj
przestało padać, zawsze trochę mniej wilgoci. Każdego dnia mamy nadzieję, że
jutro będzie lepiej. Prognozy zmieniają się tak samo szybko jak sama pogoda.
Deski leżą odłogiem i są tylko zawalidrogą.
Ląd w zasięgu nieuzbrojonego w
lornetkę oka, taverny czekają, jeść się chce, ale szarpie łańcuchem tak bardzo,
że nie wiadomo; jechać na obiad, nie jechać? Wczoraj padało, obiad w domu,
przedwczoraj wiało, nie ma takiej ciepłej odzieży, obiad w domu, no w końcu ile
można?
Decyzja zostaje nareszcie podjęta. Na ląd! Zwłaszcza, że skończyły się
pomidorki.
Zatoka Lakka Paxoi. foto: M.J.Scott |
Zatoka Lakka na Paxoi jest duża, płytka i posiada piaszczyste dno, a są to
zalety nie do przecenienia dla żeglarzy, zwłaszcza że takich płytkich miejsc
jest tu naprawdę niewiele.
Kotwiczy tu obecnie 20 statków, wobec czego w miasteczku pełno tavern. A jest to bardzo miłe miejsce. Malutkie, cichutkie, takie w sam raz dla Maji. Wyobraźcie sobie, że nawet ja, kobieta niechodząca, mogę przejść tę osadę wzdłuż i wszerz. A wszystko ukwiecone jak na kiczowatym obrazku. No tak się rozszaleliśmy, że odwiedziliśmy ten ląd trzykrotnie!
Pierwszy raz na lunch. Wybraliśmy "La Rosa di Paxoi", bo miała osłonki przeciwwiatrowe.
Kotwiczy tu obecnie 20 statków, wobec czego w miasteczku pełno tavern. A jest to bardzo miłe miejsce. Malutkie, cichutkie, takie w sam raz dla Maji. Wyobraźcie sobie, że nawet ja, kobieta niechodząca, mogę przejść tę osadę wzdłuż i wszerz. A wszystko ukwiecone jak na kiczowatym obrazku. No tak się rozszaleliśmy, że odwiedziliśmy ten ląd trzykrotnie!
Pierwszy raz na lunch. Wybraliśmy "La Rosa di Paxoi", bo miała osłonki przeciwwiatrowe.
Restauracja w Lakka. foto: M.J.Scott |
Do tej pory, w różnych częściach świata dokarmiałam zawsze pieski, one musiały
się nawzajem o tym informować, bo zawsze oblegała mnie cała sfora. Tutaj piesków
jest bardzo mało, za to są koty. Na kotach specjalnie się nie znam, ale
nietrudno się domyślić, że jak taki usiądzie obok nogi i mruczy wymownie,
znaczy, ponagla. No więc zanim tę ośmiorniczkę do ust wzięłam, w pierwszej
kolejności dostał kot. Jakże się zdziwiłam, gdy chudzina, mało, że nie wykazała
zainteresowania, to jeszcze łebek ze wstrętem odwróciła. Myślę, są dwie
możliwości; albo kotka nie jest miłośniczką ośmiorniczek, albo są one
niejadalne. Potem nastąpiła degustacja i stwierdziliśmy, że to ten drugi
przypadek. Pytanie: czy gdyby kotek nas nie ostrzegł, próbowalibyśmy to jeść?
No, sama nie wiem. Ośmiorniczki wymieniono nam na nowe, znaczy świeże, a przy
spigoli już trzy koty biesiadowały z nami objadając się z wielkim apetytem. Tu
już nikt nie miał żadnych wątpliwości.
Drugi raz wybraliśmy się po chleb, bo
w czasie kiedy spożywaliśmy obiadek, zamknęli piekarnię.
No a trzeci raz, to już zupełnie bez powodu, tak po prostu zobaczyć jak tam jest
wieczorem.
Wyruszyliśmy gdy słonko jeszcze ogrzewało. Trochę ogrzewało. Spacerek marszowym raczej krokiem dla rozgrzewki i w barze też coś na rozgrzewkę. Właśnie o tej porze żeglarze dobijają do lądu na kolację. Okutani w kurtki, buty, skarpetki, czapeczki, kaptury, matki tulą dzieci do piersi, obrazek jak z Norwegii. Zastanawiam się skąd ci ludzie tyle ciepłych ciuchów tu mają? Czyżby byli tak przewidujący? Bo w sklepach tylko japonki i kostiumy kąpielowe, zupełnie tu nieprzydatne. No i przy okazji, jaka rozkosz oglądać, gdy facet nie może odpalić silnika zaburtowego Yamaha w swoim pontonie! Mnie to się nigdy nie udało, ale ja nie jestem facetem.
Muszę wspomnieć, że ma to również swoją dobrą stronę, bowiem gdy zostaję sama, muszę zawierać przyjaźnie z autochtonami, żeby być mobilną między kotwicowiskiem a lądem.
Nasz Kapitan odpalił jednak Yamahę z małymi tylko kłopotami i udało się wrócić do domku. To Wam powiem: ogrzewanie na maksa, grube skarpety i herbatka z rumem uratowały nam życie.
Doprawdy, nie wiem co sądzić o ociepleniu klimatu.
MiJ Scott
C.d.n.
Wyruszyliśmy gdy słonko jeszcze ogrzewało. Trochę ogrzewało. Spacerek marszowym raczej krokiem dla rozgrzewki i w barze też coś na rozgrzewkę. Właśnie o tej porze żeglarze dobijają do lądu na kolację. Okutani w kurtki, buty, skarpetki, czapeczki, kaptury, matki tulą dzieci do piersi, obrazek jak z Norwegii. Zastanawiam się skąd ci ludzie tyle ciepłych ciuchów tu mają? Czyżby byli tak przewidujący? Bo w sklepach tylko japonki i kostiumy kąpielowe, zupełnie tu nieprzydatne. No i przy okazji, jaka rozkosz oglądać, gdy facet nie może odpalić silnika zaburtowego Yamaha w swoim pontonie! Mnie to się nigdy nie udało, ale ja nie jestem facetem.
Muszę wspomnieć, że ma to również swoją dobrą stronę, bowiem gdy zostaję sama, muszę zawierać przyjaźnie z autochtonami, żeby być mobilną między kotwicowiskiem a lądem.
Nasz Kapitan odpalił jednak Yamahę z małymi tylko kłopotami i udało się wrócić do domku. To Wam powiem: ogrzewanie na maksa, grube skarpety i herbatka z rumem uratowały nam życie.
Doprawdy, nie wiem co sądzić o ociepleniu klimatu.
MiJ Scott
C.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz