wtorek, 22 maja 2012

16. M.J.Scott - Grecja / Ormos Sarakiniko

Gość na pokładzie
Najmilsi,
Nie wiem jak Wy, ale gdy wieje silny wiatr, my zdecydowanie wolimy stać na kotwicy niż w porcie. Większość żeglarzy nie podziela naszej opinii, więc w porcikach robi się tłoczno. Tutaj od dwóch dni nie ma żaglówek, wszyscy pływają na silnikach i kto żyw szukał sobie "bezpiecznego schronienia" w portach i porcikach. Teraz wybaczcie mi proszę, ale wiemy, że nie wszyscy nasi mili czytelnicy są żeglarzami, wyjaśnię parę spraw. W końcu zawsze możecie opuścić nudny akapit.
Otóż, te małe przystanie w których taverny i sklepiki czekają na żeglarzy zazwyczaj wyglądają podobnie. Za falochronem jest kamienne nabrzeże z polerami (to takie wystające elementy w kształcie walca do których przymocowuje się cumy z rufy statku). Nie ma prądu ani wody, ale stoi się za darmo. Cumowanie wygląda w sposób następujący: statek ustawia się tyłem do nabrzeża, w pewnej odległości, naprzeciw wolnego miejsca. Rzuca się kotwicę i w chwili kiedy ona zaczepi się dobrze o dno (zadzierzgnie) statek cofa się, powoli rozwijając łańcuch kotwiczny, aż do momentu kiedy rufa znajdzie się na tyle blisko lądu, aby zejść  na niego i umieścić cumy na polerach. W ten sposób statek ma unieruchomiony dziób dzięki kotwicy i rufę za pomocą dwóch cum. To takie minimum. (Uff! Nie przypuszczałam, że tak trudno jest opisać taką banalną czynność). W przypadku spokojnej pogody wszystko wygląda cudnie. Można już otwierać piwko, urządzać pogaduszki z sąsiadami, zwiedzać miasteczko albo przesiadywać w Tavernie. Życie jest piękne! 

Kioni o zmierzchu cd  foto: M.J.Scott
A co się dzieje gdy zaczyna wiać? No cóż, wtedy wszyscy szybciutko wracają na swoje łódki i umocowują je za pomocą dodatkowych lin. Co i raz jakiś nowy statek stara się "zaparkować" na wolnym miejscu, jeśli jeszcze takie znajdzie. Im większy wiatr, tym oczywiście ta czynność jest trudniejsza. Wczoraj staliśmy w Kioni, można by rzec, przez zasiedzenie. Gdy wiatr się nasila, łódki zaczynają tańczyć prawo-lewo, przód-tył, stając się zagrożeniem dla sąsiadów, kotwice powolutku "puszczają", a wśród załóg wkrada się nerwowość. Coraz więcej odbijaczy pojawia się z tylu, bo każdy próbuje chronić rufę przed uszkodzeniem. I tego właśnie nie lubimy. Stojąc w zatoce mamy dużo miejsca, nikomu nie zagrażamy i nikt nie jest zagrożeniem dla nas, a w najgorszym wypadku zawsze można wyjść w morze, gdzie miejsca jest do woli. Mamy też przykre doświadczenie, gdy do  Mariny na Wyspach Kanaryjskich, gdzie cumowaliśmy weszła fala i wyrwało nam knagi.
Tak więc dzisiaj rano, zdaje się, że było to jeszcze przed pierwszą kawką mieliśmy już dość sprawdzania co komu puściło, a co nam i postanowiliśmy wyjść natychmiast. Akurat po paru godzinach względnego nocnego spokoju znowu zaczęło wiać. Odpuszczamy cumy rufowe i wychodzimy. No ale to nie takie proste, inaczej nie byłoby o czym opowiadać!
Gdy rzuca się kotwicę na głębokości siedmiu metrów,trudno precyzyjnie ocenić miejsce w które ona upadnie, a gdzie się zadzierzgnie, to już byłaby wróżba, ponadto takie dno, które bez przerwy "dziobane" jest kotwicami bywa mocno spulchnione i źle trzyma. Toteż nie będzie zaskoczeniem, ani wielkim odkryciem gdy powiem, że podnosząc własną kotwicę, podnosicie również cudzą. Dobrze gdy jedną. Nam udało się złapać tylko jedną, a tymczasem wiatr miota statkiem na wszystkie strony. Miejsca za dużo nie ma, kotwiczny żąda, żeby zatrzymać jednostkę w miejscu, żeby mógł spokojnie rozdzielić łańcuchy, a sternik robi co może żeby nie walnąć w łódki, na których, mimo wczesnej pory, wszyscy są na zewnątrz bacznie obserwując co teraz będzie dalej, bo to atrakcja przecież jest wielka. To jest wyraźny konflikt interesów. Na szczęście wiatr tak huczy, że nie słychać przekleństw i wyzwisk. Wreszcie jakoś się udało! Zawiedziona brać żeglarska wróciła do swoich zajęć, a my odpłynęliśmy w siną dal. Sina dal to przepiękna zatoka której zdjęcia już wcześniej wam wysłaliśmy, bo już ją wypatrzyliśmy sobie dwa dni temu.
Odpoczywamy tutaj po wyczerpującym i stresującym pobycie na lądzie, sącząc Cabernet Sauvignon Sicilia. Życie znowu jest piękne! Czego i Wam życzymy.
MiJ Scott
C.d.n.
Zatoka "sina dal"   foto M.J.Scott



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz