czwartek, 3 maja 2012

4.1. Grecja - ach te urzędy na lądzie !

M.J.Scott

Kochani, jesteście wspaniali, bardzo dziękujemy za ciepłe słowa, zachętę i uznanie. W życiu nie przypuszczalismy, ze taka tam pisaninka pamietniczka wywoła w was takie emocje. Wobec tego bedziemy wam donosić!

No to może tak: siedzimy teraz na fly'u (tak pisze jak mówię, bo nasza żeglarska polszczyzna jest przecież the best!), popijamy cipuro (zaraz do tego wrócimy),  słoneczko zaszło za góry, któryś kutas halasuje generatorem, o, cholera, to my! (jeśli ktoś czyta to dzieciom, musi niestety cenzurowac, to nie jest powieść dla najmłodszych), poza tym niezmacona cisza, fala żadna tu nie wlazi, leniwie i sennie.

Dzisiaj dzień pełen wrażeń. Byliśmy na lądzie. Już to samo w sobie jest przygoda, a ile rzeczy sie zdarzyło!  Jak wiecie, potrzebny jest nam Transit Log. No, trudno przypuszczać, żeby coś tak poważnego załatwić od "pierwszego przysiadu". Poprzednim razem będąc w tej sprawie w Levkadzie, wydawało nam sie, ze już wszystko jasne i załatwimy to w naszej wsi, w Nidri. No więc, spoko, pontonikiem do Nidri następnego dnia w poszukiwaniu Custom Office, bo tak trzeba.  Chodzimy, pytamy, gdzie ten Custom, odpowiedzi są rożne, rozniste, w końcu trafiłam do ratusza; "Custom jest najbliżej w Levkadzie, Madame".  W związku z powyższym, dzisiaj skoro swit, gdzieś tak 10.00, (wasza 9.00), do rent a car (już jesteśmy przyjaciółmi, więc zero formalności idzie blyskiem. My mu pieniądz, on nam car) no i do Levkady! W drogę, ahoy przygodo! Dalej, jazda szukać Custom, no, ni widu, ni slychu! Tutaj Urzędy, nie są jakoś szczególnie oznaczone, na ogół w jakichś zakamarkach, coś tam malutkimi robaczkami napisane, Bóg jeden raczy wiedzieć co, no, nie ma lekko. Stajemy na parkingu, rozglądam sie dookoła, słonko zaczyna dokuczac, pić sie chce, to i nerwacja troszkę sie zakrada. Nagle patrzę, oczom nie wierze! Stoję dokładnie przed Custom Office! No, myśle, dobrze sie zaczyna, tak zaparkowac, szybciutko załatwimy sprawę, i jazda na te Meganisi!
Jakże byłam w błędzie!
Wchodzimy. Trzech miłych panów, uśmiechają sie do nas przyjaźnie, wyluszcamy sprawę, "No ale po co Państwu Custom? Jesteście Polakami, tak? To UE., Statek ma bandere francuska, tak? To UE! No więc idzcie do Port Office i oni dadzą wam Transit Log." Hm, ale my tam byliśmy, i oni kazali nam przyjść najpierw tutaj! No więc miły pan zadzwonił, umówił nas z konkretna osoba i do następnego urzędu. Czy to was nie nudzi? Ja jestem zmęczona, nawet gdy to opisuje.
Ten na Policji, rownież przeuroczy zreszta, instruuje: teraz pojdziecie do urzędu podatkowego, zapłacicie 29,90Euro, z kwitem wracacie do mnie, ja wam daje inny kwit, z tym jedziecie do Nidri, bo tam stoi statek, oni wypisza te kwity co ja wam daje, i podstempluja, wy placicie 15Euro, ale nie tu, tylko w Nidri, no i jeszcze to wasze ubezpieczenie to na Grecję jest do dupy, więc trzeba żeby wasz ubezpieczyciel zmienił  te poszczególne, ewentualne szkody, tak żeby było dobrze.
I tu jesteśmy mocarni, bo mianowicie wiemy dokładnie gdzie jest Urząd Podatkowy! Ha! Zaskoczylismy was, co? Otóż wiemy stad, ze aby w Grecji posiadać dostęp do internetu, co by wam te korespondencję przekazywać, należy być obywatelem, bądź rezydentem! Więc przy poprzedniej wizycie w Levkadzie w sprawie internetu zostaliśmy rezydentami, ta droga była równie upierdliwa, ale nie chcieliśmy marnować waszego czasu na takie tam pierdoly, w końcu urzędy na całym świecie wyglądają podobnie. No ale teraz czytajcie!!! Urząd podatkowy, już wiemy które okienko, oczywiście kolejka. Za kontuarem z szybka prawdziwy Buster Keaton. No, ani mu powieka nie zadrzy. Teraz my. Dajemy kartkę zapisana robalami, co nam ten z policji dał. Buster przygląda sie uważnie, lypie lewym okiem spod czarnej okularowej ramki na nas i mówi (teraz uważajcie): "Tax number? No, na pewno nie macie!?" No, i wtedy we mnie wstąpiło coś takiego! No bo, wyobraźcie sobie, ze trzeba trafu, akurat to jedno właśnie mam! No Buster! Sięgam do torebki, zamaszyscie wyciągam (bo nie tylko mam, ale jeszcze mam przy sobie!) i z taka  duma, jakbym właśnie wynalazla lek na gruźlicę klade Busterowi na pulpit! No nie wiem kiedy ostatnio byłam taka szczęśliwa. Buster bierze kwit w swoje kosciste paluchy, lypie przez szkła w czarnej ramce......i już byliśmy tak blisko! "Ale tu nie ma adresu stałego na terytorium Grecji" powiada. A skąd ja do kurwy nędzy wezmę mu adres, pisz na Berdyczow, koleś! No to tlumaczymy, statek, ruchomy dom, Marina Levkada, ok? "No, ale tu jest napisane tylko Levkada, to zbyt opisowe, trzeba poprawić w Tax number". No ale szczęśliwie, już jestem zaprzyjazniona z ta Eleni od Tax Number, z poprzedniego razu (tego razu od internetu), więc Eleni, moja przyjaciółka przeprawia kwit od ręki i Buster przybija stempel! Uff!  Możemy nareszcie stanąć w kolejce do kasy. Potem to już latwizna, wracamy na Policję, dostajemy grube bardzo kwity i ledwo zipiemy! No niestety Jurek miał jeszcze taki pomysł żeby zobaczyć deptak, tak przejść sie troszeczkę, bo zauważył ze jest tutaj deptak. Zapewne pełno jest tam sklepów z pamiątkami, co to na całe życie i wiele innych wspaniałości. Mało go nie zadusilam. Szczęśliwie dość szybko udało sie to wyperswadowac, w przeciwnym wypadku musiałabym teraz donieść wam o jego zgonie. No, nie zanudzamy was technicznymi sprawami, ale ze dwie godzinki poswiecilismy tez w Levkadzie na dyskusje o montażu baterii słonecznych na nasz statek, więc widzicie ze dzień był długi. A to jeszcze nie koniec!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz