M.J.Scott
Kochani, jesteście wspaniali, bardzo dziękujemy za
ciepłe słowa, zachętę i uznanie. W życiu nie przypuszczalismy, ze taka tam
pisaninka pamietniczka wywoła w was takie emocje. Wobec tego bedziemy wam
donosić!
No to może tak: siedzimy teraz na fly'u (tak pisze jak mówię, bo nasza
żeglarska polszczyzna jest przecież the best!), popijamy cipuro (zaraz do tego
wrócimy), słoneczko zaszło za góry, któryś kutas halasuje generatorem, o,
cholera, to my! (jeśli ktoś czyta to dzieciom, musi niestety cenzurowac, to nie
jest powieść dla najmłodszych), poza tym niezmacona cisza, fala żadna tu nie
wlazi, leniwie i sennie.
Dzisiaj dzień pełen wrażeń. Byliśmy na lądzie. Już to samo w sobie jest
przygoda, a ile rzeczy sie zdarzyło! Jak wiecie, potrzebny jest nam
Transit Log. No, trudno przypuszczać, żeby coś tak poważnego załatwić od
"pierwszego przysiadu". Poprzednim razem będąc w tej sprawie w
Levkadzie, wydawało nam sie, ze już wszystko jasne i załatwimy to w naszej wsi,
w Nidri. No więc, spoko, pontonikiem do Nidri następnego dnia w poszukiwaniu
Custom Office, bo tak trzeba. Chodzimy, pytamy, gdzie ten Custom,
odpowiedzi są rożne, rozniste, w końcu trafiłam do ratusza; "Custom jest
najbliżej w Levkadzie, Madame". W związku z powyższym, dzisiaj skoro
swit, gdzieś tak 10.00, (wasza 9.00), do rent a car (już jesteśmy przyjaciółmi,
więc zero formalności idzie blyskiem. My mu pieniądz, on nam car) no i do
Levkady! W drogę, ahoy przygodo! Dalej, jazda szukać Custom, no, ni widu, ni
slychu! Tutaj Urzędy, nie są jakoś szczególnie oznaczone, na ogół w jakichś
zakamarkach, coś tam malutkimi robaczkami napisane, Bóg jeden raczy wiedzieć
co, no, nie ma lekko. Stajemy na parkingu, rozglądam sie dookoła, słonko
zaczyna dokuczac, pić sie chce, to i nerwacja troszkę sie zakrada. Nagle
patrzę, oczom nie wierze! Stoję dokładnie przed Custom Office! No, myśle,
dobrze sie zaczyna, tak zaparkowac, szybciutko załatwimy sprawę, i jazda na te
Meganisi!
Jakże byłam w błędzie!
Wchodzimy. Trzech miłych panów, uśmiechają sie do nas przyjaźnie, wyluszcamy
sprawę, "No ale po co Państwu Custom? Jesteście Polakami, tak? To UE.,
Statek ma bandere francuska, tak? To UE! No więc idzcie do Port Office i oni
dadzą wam Transit Log." Hm, ale my tam byliśmy, i oni kazali nam przyjść
najpierw tutaj! No więc miły pan zadzwonił, umówił nas z konkretna osoba i do
następnego urzędu. Czy to was nie nudzi? Ja jestem zmęczona, nawet gdy to
opisuje.
Ten na Policji, rownież przeuroczy zreszta, instruuje: teraz pojdziecie do
urzędu podatkowego, zapłacicie 29,90Euro, z kwitem wracacie do mnie, ja wam
daje inny kwit, z tym jedziecie do Nidri, bo tam stoi statek, oni wypisza te
kwity co ja wam daje, i podstempluja, wy placicie 15Euro, ale nie tu, tylko w
Nidri, no i jeszcze to wasze ubezpieczenie to na Grecję jest do dupy, więc
trzeba żeby wasz ubezpieczyciel zmienił te poszczególne, ewentualne
szkody, tak żeby było dobrze.
I tu jesteśmy mocarni, bo mianowicie wiemy dokładnie gdzie jest Urząd
Podatkowy! Ha! Zaskoczylismy was, co? Otóż wiemy stad, ze aby w Grecji posiadać
dostęp do internetu, co by wam te korespondencję przekazywać, należy być
obywatelem, bądź rezydentem! Więc przy poprzedniej wizycie w Levkadzie w
sprawie internetu zostaliśmy rezydentami, ta droga była równie upierdliwa, ale
nie chcieliśmy marnować waszego czasu na takie tam pierdoly, w końcu urzędy na
całym świecie wyglądają podobnie. No ale teraz czytajcie!!! Urząd podatkowy,
już wiemy które okienko, oczywiście kolejka. Za kontuarem z szybka prawdziwy
Buster Keaton. No, ani mu powieka nie zadrzy. Teraz my. Dajemy kartkę zapisana
robalami, co nam ten z policji dał. Buster przygląda sie uważnie, lypie lewym
okiem spod czarnej okularowej ramki na nas i mówi (teraz uważajcie): "Tax
number? No, na pewno nie macie!?" No, i wtedy we mnie wstąpiło coś
takiego! No bo, wyobraźcie sobie, ze trzeba trafu, akurat to jedno właśnie mam!
No Buster! Sięgam do torebki, zamaszyscie wyciągam (bo nie tylko mam, ale
jeszcze mam przy sobie!) i z taka duma, jakbym właśnie wynalazla lek na
gruźlicę klade Busterowi na pulpit! No nie wiem kiedy ostatnio byłam taka
szczęśliwa. Buster bierze kwit w swoje kosciste paluchy, lypie przez szkła w
czarnej ramce......i już byliśmy tak blisko! "Ale tu nie ma adresu stałego
na terytorium Grecji" powiada. A skąd ja do kurwy nędzy wezmę mu adres,
pisz na Berdyczow, koleś! No to tlumaczymy, statek, ruchomy dom, Marina
Levkada, ok? "No, ale tu jest napisane tylko Levkada, to zbyt opisowe,
trzeba poprawić w Tax number". No ale szczęśliwie, już jestem
zaprzyjazniona z ta Eleni od Tax Number, z poprzedniego razu (tego razu od
internetu), więc Eleni, moja przyjaciółka przeprawia kwit od ręki i Buster
przybija stempel! Uff! Możemy nareszcie stanąć w kolejce do kasy. Potem
to już latwizna, wracamy na Policję, dostajemy grube bardzo kwity i ledwo
zipiemy! No niestety Jurek miał jeszcze taki pomysł żeby zobaczyć deptak, tak
przejść sie troszeczkę, bo zauważył ze jest tutaj deptak. Zapewne pełno jest
tam sklepów z pamiątkami, co to na całe życie i wiele innych wspaniałości. Mało
go nie zadusilam. Szczęśliwie dość szybko udało sie to wyperswadowac, w
przeciwnym wypadku musiałabym teraz donieść wam o jego zgonie. No, nie
zanudzamy was technicznymi sprawami, ale ze dwie godzinki poswiecilismy tez w
Levkadzie na dyskusje o montażu baterii słonecznych na nasz statek, więc
widzicie ze dzień był długi. A to jeszcze nie koniec!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz