środa, 23 maja 2012

17.M.J.Scott - Grecja / Cephalonia - "Łapica"

Przyjaciele,

Bardzo serdecznie dziękujemy tym z Was, którzy piszą do nas maile, zachęcając nas do dalszej radosnej twórczości. To miłe, że czytacie nasz pamiętniczek, a jeszcze milsze, że się podoba. Dziękujemy również za telefony, ale cóż, nasze życie statkowe snuje się zgodnie z przyrodą. Wstajemy na wschód słońca, aby pooddychać porannym powietrzem i przywitać nowy dzień. Wieczorem zaś, zgodnie z obrotowym ruchem Ziemi, żegnając słonko odchodzące za horyzont, zmęczeni całodziennym oddychaniem i znieczuleni cipurą i tendurą, udajemy się na spoczynek.
W związku z różnicą jednej godziny między Warzawą i Itaką, czasami waszego telefonu w środku naszej nocy nie jesteśmy w stanie usłyszeć, a co dopiero odebrać. 
Przepraszamy za utrudnienia.

Są takie miejsca, które my nazywamy "Łapicą". Łapica ma to do siebie, że gdy już złapie, ima się przeróżnych sposobów aby nie puścić. No, na przykład; już ci się znudziło, chcesz zmienić działkę, a tu nagle coś ci się zepsuje, coś takiego czego sam nie potrafisz zrobić, albo nie masz części lub stosownego narzędzia. Co wtedy? Wołasz mechanika, oczywiście. No i teraz w poniedziałek on się nie wyrobił, bo przecież wiadomo, że w sezonie są obłożeni robotą, ale jutro na pewno z samiutkiego rana będzie. No, nie mógł wszakże przewidzieć, że we wtorek spieprzy się impeler jednemu ważnemu klientowi i trzeba go będzie holować. Jutro z samiutkiego rana! Na bank! I jak rzekł, tak tuż po dwunastej się pojawia. Rozejrzy się, poduma, głową pokręci, coś pomruczy, aż w końcu wydaje werdykt: "sprawa jest poważna", no tyle to my sami wiemy, gdyby była błaha, nie potrzebowalibyśmy takiego speca! "Muszę pojechać do sklepu po część" oświadcza, co brzmi nawet rozsądnie. Siedzę sobie cichutko, boję się odezwać, ale jednak przez głowę taka myśl przebiega "czy aby wróci?" 
Żeby was nie zanudzać, spokojnie dociąga się do poniedziałku, co i tak jest dużym sukcesem, bowiem we wtorek z samiutkiego rana możecie nareszcie odpłynąć.
Łapica występuje również, gdy czekacie na gości. Przylatują do was określonego dnia, umówieni jesteście w miejscu X. Wiadomo, że nie możecie się tam stawić na ostatnią chwilę, bo warunki pogodowe mogą się zmienić i uniemożliwić spotkanie. No więc jesteście trzy dni przed czasem, już trochę nudnawo, ale przecież zaraz jak się gości zaokrętuje, kotwica w górę i jazda! Tak sobie myślicie, ale nic z tego. "Jak tu pięknie", zauważa wasza przyjaciółka, "czy moglibyśmy trochę rozejrzeć się po okolicy?" 


Łapica na kotwicy  foto: M.J.Scott
Dzisiaj rano Łapica pokazała nam swoje nowe oblicze. Gotowi do drogi, zaczynamy rwać kotwicę i nagle Jurek spostrzega coś tak frapującego, że wola mnie na dziób. Woda spokojna, przejrzysta, wszystko widać, a to co widać od razu wprawia nas w przerażenie. Na siedmiu metrach naszego łańcucha zaplątana jest sieć rybacka! Składa się z drobniutkich oczek z żyłki, grubego sznurka, trudnego to przecięcia, ciężarków ołowianych, ryb, traw i takich "koralików" wielkości cytryny. Poświęciłam moje bardzo ostre nożyczki, bo noże nie dawały rady. Ale jaka atrakcja dla Szwedów, którzy stali obok! Lornetę wyrywali sobie z rąk aż miło popatrzeć. (My z całą pewnością robilibyśmy to samo). Cała zabawa trwała z półtorej godzinki, ale odzyskaliśmy kilka ołowianych ciężarków, które przydadzą się do naszego wędkowania. Zawsze to jakaś korzyść.


Zauważyliście, że czasami tę samą nazwę geograficzną piszę w różny sposób? To nie błąd, ani pomyłka, dokładam bowiem starań aby nazwy geograficzne pisać porządnie, ale tak to tu jest. To samo miejsce ma po prostu różną pisownię. I tak np. Keffalinia, Kefallonia, Cephalonia, w zależności od mapy lub przewodnika. Ale wszystkie są poprawne. Ciekawe jest również Vathi. Istnieje wiele zatok, portów lub miejscowości o tej właśnie nazwie. Na małej wyspie jest jedno Vathi, na większej kilka. Słowo Vathi oznacza głęboko, a ponieważ generalnie jest tu głęboko, toteż dużo Vathi.

Dzisiaj wycieczka kanałem między Ithacą a Cephalonią, czyli Diavlos Ithakis. Weszliśmy w niego zaraz po minięciu wyspy Pera Pigadhi, którą omijaliśmy z daleka, mimo opisu krystalicznej, turkusowej wody jaki znaleźliśmy w naszym przewodniku. Niestety w tym samym przewodniku jest również  wzmianka o tym, że wyspę tę zamieszkują wielkie szczury i żeby w żadnym razie nie wiązać się do niej liną, bo przełażą po niej na statek. Raz  już mieliśmy szczura, ale to opowieść na inny raz.
Z naszą dzisiejszą wycieczką wiązaliśmy ogromne nadzieje, gdyż wiadomo nam, że na Cephalonii występuje wspaniałe lokalne wino o jakże wymownej nazwie "Robola". Niestety, okazało się, że nie jest to nasza ulubiona wyspa, niczym nas nie zachwyciła, w każdym razie jej wschodnie wybrzeże. Robola odkładamy na potem i wracamy na Meganisi.

Pozdrawiamy wszystkich naszych czytelników.

MiJ Scott

C.d.n.

1 komentarz:

  1. Robola samoistnie łączy się ze szczurami, ja tam bym omijała jedno i drugie, poza tym Meganisi jest tak urocze, że nic dziwnego, że tam wracacie. A skąd wiadomo, że urocze? Patrz odcinek 5.

    OdpowiedzUsuń